W wczorajszych wydaniach The Independent i The Daily Telegraph ukazały się teksty o planach Torysów zmierzających do ograniczenia wpływu Trybunału w Strasburgu na brytyjskie prawodawstwo.

Z zainteresowaniem śledzę rosnącą irytację wyspiarzy, której powodem są rozstrzygnięcia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Wprawdzie sprawa dotyczy stosunkowo błahej sprawy, a mianowicie praw wyborczych więźniów w Wielkiej Brytanii, jednak mamy tu do czynienia z klasycznym przykładem efektu kuli śniegowej. Coraz częściej słychać głosy o potrzebie ograniczenia wpływu orzecznictwa strasburskiego na prawo obowiązujące w Zjednoczonym Królestwie. Wśród postulatów pojawia się również propozycja… wypowiedzenia Konwencji. Robi się gorąco.

Zaczęło się w 2005 r., kiedy Wielka Izba wydała wyrok w sprawie Hirst (Nr 2) przeciwko Wielkiej Brytanii. Uznała w nim, że automatyczne i „nieselektywne” pozbawianie praw wyborczych osób uwięzionych w wyniku skazania stanowi naruszenie art 3 Protokołu nr 1 do EKPC. Komitet Ministrów Rady Europy wezwał władze Wielkiej Brytanii do szybkiego dostosowania ustawodawstwa do standardu strasburskiego. Mimo deklaracji ze strony rządu, nic się nie zmieniło.

Dalej było już tylko gorzej.

W listopadzie 2010 r. Trybunał wydał kolejny wyrok – w sprawie Greens i M.T. przeciwko Wielkiej Brytanii. Werdykt był podobny, przy czym w tym przypadku Trybunał postanowił zastosować procedurę wyroku pilotażowego (do Trybunału wpłynęło 2.500 podobnych skarg – widocznie po więzieniach się rozeszło, że można ugrać kilka funtów :)), wyznaczył 6 m-cy na wprowadzenie stosownych środków legislacyjnych i zawiesił badanie pozostałych skarg.

Termin ten był przesuwany z sierpnia 2011, na maj 2012, potem jeszcze na wrzesień 2013. Wobec braku zadowalającej reakcji Brytyjczyków Trybunał postanowił odwiesić rozpatrywanie pozostałych spraw. Oczekujemy więc na serię wyroków – zacznie się chyba od sprawy Firth i inni przeciwko Wielkiej Brytanii.

Jak widać, Trybunał nie odpuszcza. Nie dziwię się, na szali leży bowiem autorytet tego organu. Przy okazji na próbę wystawiona została ledwo okrzepła procedura wyroku pilotażowego. Poza tym trudno mi sobie wyobrazić, na czym miałyby polegać ustępstwa ze strony ETPC. Na marginesie warto odnotować, że w sprawie Scoppola (Nr 3) przeciwko Włochom, sędziowie zaakceptowali argumentację Brytyjczyków (występowali tam jako strona trzecia) i uznali, że władzom krajowym przysługuje szeroki margines uznania, co do zakresu ograniczenia praw wyborczych więźniów. Wiele wskazuje więc na to, że Trybunał mógłby zadowolić się nawet niewielką zmianą prawa brytyjskiego.

A co na to Zjednoczone Królestwo?

Z perspektywy Strasburga (głównie Komitetu Ministrów) widać pewne starania rządu. Jak przystało jednak na państwo demokratyczne ufundowane na zasadzie trójpodziału władz, decyzja należy do parlamentu. Dosadnie ujął to Cameron na spotkaniu z pracownikami fabryki Tetleya: „If parliament decides that prisoners should not get the vote then I think they damn well shouldn’t. It should be a national decision taken in our parliament.

I to jest – nomen omen – esencja stanowiska brytyjskiego. Mamy demokrację, ludzie wybrali parlament m.in. po to, by stanowił prawo. Parlament prawo ustanowił i siedmiu, czy nawet siedemnastu sędziów z jakiegoś francuskiego miasta nie będzie nam tego prawa zmieniać.

Poddani Jej Królewskiej Mości są bardzo pragmatyczni. Wzięli się do rozwiązania problemu za pomocą realnie dostępnych środków. Trwają prace nad nowym Bill of Rights, które ma zastąpić Human Rights Act – nowy akt prawny ma odpowiednio uregulować pozycję ETPC w systemie prawnym i instytucjonalnym Wielkiej Brytanii. Jak mówią: „nasz Sąd Najwyższy ma być najwyższy„.

Wykorzystali Konferencję z Brighton do przeforsowania swoich pomysłów. Podjęli próbę (zobaczymy na ile udaną) ograniczenia Trybunału z poziomu Konwencji – vide Protokół nr 15 do EKPC.

Wreszcie głośno mówią o tym, że wśród tych środków znajduje się opcja wypowiedzenia Konwencji przez Wielką Brytanię.

Partia Konserwatywna ma w tym zakresie poparcie wyborców. Do tego dochodzi UKIP – wschodząca gwiazda polityki na wyspach.

Widać, Brytyjczycy również nie odpuszczają. Idzie to wszystko w nieciekawą stronę. Miejmy nadzieję, że w końcu uda się wypracować takie rozwiązanie, w którym i wilk będzie syty i owca cała.

– Maciej Lubiszewski –